Jeden z ludzi pracujących przy wodowaniu podchodzi do nas i mówi z obcym akcentem ale po polsku „dzień dobry”, okazuje się tubylcem, którego żoną jest polką. Mieszkają w kamiennym domku najbliżej portu. Niebawem zjawia się sympatyczna Justyna i obwozi nas po wyspie samochodem, drogą na północ a potem tą samą drogą na południe, co nie zabiera zbyt dużo czasu bowiem wyspa nie jest duża. Od 6 lat od kiedy mieszka na Fouli nie było tu jeszcze pływającej jednostki z Polski, tak więc chyba jesteśmy pierwsi (każdy niewiadomo dlaczego chce być gdzieś pierwszy).
|
|
A owiec jest tu pełno. I nie są to zwykłe szetlandzkie owce, tylko specjalne owce przywiezione jeszcze przez wikingów. Wełna ich jest sześciokolorowa i rodzą młode wprost na łące, a nie jak na szetlandach w zagrodzie. Foula to też spektakularne klify.
W tym często występująca na szetlandzkich pocztówkach skałka z dziurką. Na Fouli jest też mnóstwo ptaków, na przybrzeżnych skałach wylegują się foki (widzieliśmy) a w wodzie pływają orki (nie widzieliśmy). Ogólnie rajska północna przyroda. Eksplorację wyspy ograniczamy do południowej części wyspy. Trzeba się mieć na baczności bo cały czas jesteśmy atakowani przez pikujące wydrzyki odstraszające nas od swoich jaj złożonych wprost na ziemi. Udaje się zrobić kilka niezłych fotografii z serii przyrodniczych . |
|
1 komentarz
Byliśmy na Fouli w sierpniu 2016r przy okazji rejsu na Wyspy Owcze.
Panią Justynę z mężem spotkaliśmy na Main Land i zostaliśmy przez nich zaproszeni do złożenia wizyty na wyspie.
Podczas towarzyskiej herbatki poznaliśmy nieco historię wyspy.
Dziadek męża pani Justyny kupił wyspę od poprzedniego właściciela, który zdecydował się na sprzedaż po zniesieniu niewolnictwa.
Obecnie mieszkańcy dzierżawią domostwa od właściciela. Zajmują się hodowlą owiec, których runo dzięki przedsiębiorczości kobiety z mazur,
jest sprzedawane dla nowojorskich projektantów mody, doceniających naturalne kolory wełny.
Będąc na wyspie warto zadać sobie trud i wybrać się na górę, z której roztacza się malowniczy widok na całą wyspę.
Wycieczka będzie wymagać nieco odwagi, ponieważ wydrzyki niemal bezgłośnie przelatują nad głowami intruzów, broniąc swoich lęgowisk.