żeby oddać panujący tam nastrój trzeba było siegnąć po poezyję jako stosowniejszy środek wyrazu.
W cieniu wulkanów co drzemią W krainie żwiru i lawy Odcienie czerni się mienią Spowite w oparach mżawy
Piach czarny niczym sadza Z jakiegoś pieca lub huty I potok co go osadza Trującą siarką zatruty
W oddali lodowca czapa Jedyna biel dla kontrastu Bo niebo nad głową też szare Bez słonecznego jest blasku
Jest też skarb tej krainy Jezioro w krateru cieniu Niby oczko z turkusu W jakimś piekielnym pierścieniu
Potężny wicher przewiewa Krainę tę beznadziejną Każdy wędrowiec tu miewa Melancholiję bezdenną
I wypełniona dramatem Jest przestrzeń krajobrazami Dlatego wspomnisz ją czasem Pod zielonymi palmami |
|